poniedziałek, 30 czerwca 2014

...Dwa tygodnie na miłość...

Dwa tygodnie, szesnaście dni, trzysta osiemdziesiąt cztery godziny bez obmyślania co ugotować na obiad, bez kupowania ziemniaków, marchewki, kapusty, buraków, bez wymyślania jakie mięso dziś przygotować, bez obierania ziemniaków i włoszczyzny na zupę, bez włączania pralki, rozwieszania prania, składania prania, prasowania prania. Dwa tygodnie bez zmywania naczyń, załadowywania zmywarki i opróżniania zmywarki. Dwa tygodnie bez zrywania się z łóżka o świcie. Bez pośpiesznego prysznica i włosów do końca nie spłukanych...
Dwa tygodnie, szesnaście dni, trzysta osiemdziesiąt cztery godziny, na rozmowy niespieszne, na śmiechy
 i żarty, na spacery długie i krótkie, całą rodziną i tylko we dwoje. Na rozmowy poważne o życiu, wyborach, wychowaniu, dorastaniu, relacjach. Na rozmowy o rzeczach błahych, ulotnych. Na czas z mężem od świtu do nocy, na układania puzzli z dziećmi, na plac zabaw przez pół dnia,. Czas na powolne chodzenie po sklepach, oglądanie jednej rzeczy kilka razy. Czas na płynięcie statkiem, podziwianie widoków, mew krążących tuż obok. To był piękny czas! Czas spotkań. Czas na miłość. Małżeńską, rodzicielską, braterską, miłość wnucząt do dziadków i dziadków do wnucząt. Dobry czas.! Dziękuje.







środa, 25 czerwca 2014

...kropla luksusu...

W niewielkim miasteczku na południu Anglii jest takie miejsce...trochę oderwane od otaczającego krajobrazu, od wszechobecnej cegły w różnych odcieniach, od malutkich białych, czerwonych, niebieskich drzwi, oderwany od charity shop's
takie miejsce gdzie przez chwilę możesz poczuć się jak gwiazda, a jak masz nieco grubszy portfel to możesz nawet kupić sobie coś jak gwiazda.
Miejsce urocze jak z innej bajki. Z innego wybrzeża. Z innego regionu....jakby tuż za rogiem rozciągała się piaszczysta plaża, a spokojne morze delikatnie muskało falami brzeg.
A jednak nie. Miejsce to znajduje się w (podobno) deszczowej Anglii.. i przyciąga do siebie tłumy nie tylko Anglików!
A na końcu..na samym rogu znajduje się pyszna urokliwa włoska restauracja! mmmm...







  

 zdjęcia z telefonu więc wybaczcie jakość :)

czwartek, 12 czerwca 2014

...Idealny plan...

    A tak pięknie wszystko w głowie miałam ułożone! Że w środę to już będę miała wszystko spakowane, walizki od dzieci, moją walizkę ba nawet tą od męża! Że ulubione książeczki będą zapakowane, zabawki te najbardziej naj naj bez których to ciężko tak ...że kolorowanki zabierzemy, a i łopatkę do piasku jakby potrzeba było.Podarunki ładnie zapakowane, konkretnie dla każdego. Prince Polo polskie co zawsze tak dobrze smakuje. trochę polskiej kiełbasy. Wszystko pięknie. Bo przecież od tak dawno o Tym wiem, tyle czekam, tyle myślę, planuję. A w czwartek to już tylko ostanie zakupy te najbardziej konieczne, szczoteczki do zębów nowe, że z koleżanką spokojnie kawa przed wyjazdem, plotki pogaduszki, wspólne pomarudzenie och jak to ciężko ten dom prowadzić, tak samej do nocy! A w piątek to już tylko do klubu malucha pani ukochanej kwiatki zanieść, podziękować za to, że jest ! pamiątkowe zdjęcie pstryknąć.
a potem w domu to już tylko ciasto marchewkowe na podróż upiec. Mucha mucha w samolocie - na mp3 zgrać, arbuza pokroić może, termos ulubionej herbaty dla męża zaparzyć, wyspać się, wygodnie ubrać i w siną dal....

..czwartek godzina 21.44..... padam na pysk.! od rana wielkie bieganie, jeżdżenie, załatwianie z dwójką dzieci, autem do miasta. zajechać pod sklep dwójkę wypiąć z fotelików., każdego za rękę , każdego upomnieć że zawsze blisko mamy ! zawsze. a potem majteczki nowe wybrać (bo jak to wyprawa bez nowej bielizny?)popatrzeć na rozmiar, bo żeby wzorki wybrać to już tylko pomarzyć, bierz co jest. i wołaj - wracaj do mnie, miałeś obok stać! będzie nagroda jak będziesz grzeczny,. Małgosiu nie ruszaj tych okularów!
i znowu dwójka do auta. każdego zapiąć. ten chce wodę pić ten drożdżówkę ugryźć... i do innego sklepu. i ta sama śpiewka nie ruszaj nie dotykaj koło mnie stój.....
czwartek grubo po 21 z dziećmi w pokoju i śpiewam na przemian - twinkle twinkle little star, ach śpij kochanie...śpij już ! kładź się ! już tak późno!
walizki stoją - puste! nawet leżą jeszcze w szafach, po drabinę trzeba pójść żeby je zdjąć...
suszarka pełna prania - o prasowaniu to już nie marze. trudno pożyczę żelazko. ciasto nie upieczone., wkłady do lodówki turystycznej nie schłodzone...
nic zero nul !
nawet prince polo jeszcze w sklepie!
kiełbasa  - a ile w końcu potrzeba ?
ani jednej siły już nie mam! ani żeby kiwnąć palcem. żeby kurek od prysznica odkręcić ! najlepiej oczy zamknąć i spać. niech się wszystko samo dzieje, samo pakuje, samo myśli, samo szykuje...

dobrze, że chociaż plan był idealny, bo bez planu to jakoś dziwnie tak.
i znowu będzie jak zawsze, na wariata, na szybko. po naszemu

dobranoc!:)


poniedziałek, 9 czerwca 2014

...wyprawa...

...mam zakwasy na łydkach, opalone ramiona... czuje się padnięta i potrzebowałabym wolnego dnia , ale warto było ! :) wybrać się z dziećmi w góry. Zwłaszcza kiedy F ciągle mówił - tyle czekałem na ten dzień i wreszcie on jest! I jesteśmy w górach. Ale wspaniały dzień:)
Bezchmurne niebo, lekki wietrzyk, żadnych dzikich tłumów i kolejek. ! piknik na trawie z widokiem na panoramę śląska .... wygłupy z przyjaciółmi, zimne piwko z soczkiem...
mmm i dzieci takie małe a takie dzielne! maszerowały dzielnie. ani razu nie padło słowo w stylu bolą mnie nogi, chcę na ręce,,, wręcz przeciwnie ich małe stópki zrobiły tego dnia wiele wiele kroczków, w górę, w dół. tam i z powrotem !
a dziś rano wstały skoro świt wspominając wczorajszy dzień z uśmiechem. Gorzej z mamą, której nogi wyraźnie czują wczorajszą wyprawę:)


szkoda tylko,że nasze auto pochodzi z czasów gdy klimatyzacja nie była w standardzie.... ;-)

piątek, 6 czerwca 2014

budyń czekoladowy

jako, że pogoda wczoraj nas nie rozpieszczała, a wręcz robiła psikusy bo raz świeciło mocne słonce a za chwile mieliśmy wielką ulewę!
w domu jakoś się ochłodziło i na poprawę humoru zrobiliśmy sobie budyń czekoladowy z rodzynkami i wafelkami na dokładkę.
mmm wszystkim smakowało. a jak bardzo to widać było na buziach, koszulkach, stole i podłodze....
.....a słuchałam ostatnio konferencji dr Pulikowskiego, która skierowana była konkretnie do kobiet. Młodych, rozpoczynających swoją dorosłość. Ale nie o tym. zapamiętałam dobrze jedno zdanie... że nie należy nigdy mówić, że kobieta, która wychowuje dzieci w domu to kobieta nie pracująca!! Bo kobieta, wychowująca kilkoro dzieci to kobieta HARUJĄCA !!
dobrze, że niektórzy mężczyźni to wiedzą. Mam to szczęście, że Mój też do dobrze wie !:)


Oczywiście podziwiam dziewczyny, które chodzą do pracy, wcześnie rano zrywają się z łóżka, zaprowadzają dziecko do przedszkola/szkoły, potem do późnego popołudnia pracują.... a kiedy obiad przygotować, kiedy zakupy zrobić, kiedy prać, sprzątać, odkurzać, myć ... a gdzie zabawa z dziećmi, a gdzie rozmowa a gdzie wieczór z mężem....gdzie codzienność, życie rodzinne....hmm dobrze, że mogę być z moimi dziećmi w domu! pić poranną kawę jeszcze trochę leniwie... czasem w piżamie...to nic że o 6.30 rano...ale nie muszę wychodzić z domu na mróz, deszcz....
od września nam się to zmieni... ale to dopiero od września.... :)











środa, 4 czerwca 2014

...jaki ma być tata........
mój mąż chce by jego syn wyrósł na dzielnego "męskiego" mężczyznę...oczywiście kocha go z całego serca stąd też chce go mądrze wychować...
rzecz dzieje się w łazience podczas mycia zębów...
pamiętaj : jaki żołnierz musi być? a mały F odpowiada - Twardy i Dzielny !
a Tata jaki musi być?  F po dłuższym zastanowieniu... M i i i ł ł y :)))
to masz Ci los!  :-)