środa, 24 września 2014

...czy można tak ?..

...czy można tak sobie żyć i zastanawiać się nad kolorem ścian, nowym obiciem kanapy, piękną nową lampą...
czy można tak zastanawiać się czy kanapie lepiej będzie w tym rogu czy w tamtym? a może pod oknem?
czy stać nas będzie wreszcie na płaski telewizor?
czy można tak sobie marzyć i snuć plany o kolorach ścian, nowych tkaninach, meblach, dekoracjach..
.w końcu mamy remont..
ale czy można tak sobie udawać, że nic się nie dzieje, że gdzieś tam za morzem, za oceanem, a nawet tu bliżej, że tam dramaty ludzkie, że tam o nowej lampie nikt nie marzy bo już sufitu nie ma... że tam gdzieś w świecie ludzie marzą o ciepłej herbacie, o spokojnym niebie, o świeżym chlebie...
czy można tak, wiedząc że tam się dzieje źle, marzyć sobie o takich rzeczach błahych jak nowe meble?
czy można tak , nie oglądać wiadomości, nie czytać gazet, nie przeglądać internetu... i udawać, że nic się nie dzieje, dopóki to się nie dzieje na moim podwórku?
ale jak znowu zacznę oglądać, to nosa spod kołdry nie wystawię, dziecka do przedszkola nie zawiozę bo strach...a co ja zrobić mogę,,, tylko i aż(!) modlić się mogę o pokój i spokój...i więcej nic...
...
czy to w porządku tak...
.........

 




a lampa to jedna taka mi się marzy.......



Lampa wisząca Hemisphere L 1 x 100 W E27 biała / złota

poniedziałek, 22 września 2014

kapie... leje...

,,wiatr wieje..z chmur leje..
kapią wielkie krople, odbijają się od balkonu...
poręcz cała w strugach deszczu, w rynnach wodospad..
lubię ten stan nocą...gdy okno uchylone,,, kołdra mocno naciągnięta, ciepły oddech obok
niech ta noc się nie kończy...niech pada, niech trwa..tak ciepło i bezpiecznie...

poranek deszczowy już tak przyjemny nie jest..
by nos spod kołdry wytknąć...i stopy na zimną podłogę postawić...
czajnik, woda gorąca, zapach kawy..
dzieci biegają, śniadania się domagają...

wakacje były, ale się skończyły...
jesień nadchodzi od razu z grubej rury, z deszczem z wielkiej chmury...

lubię jesień, ale tę bardziej złotą, pomarańczową, dyniową...
tę deszczową to i owszem też, ale tylko gdy w ciepłych skarpetkach pod kołdrą się wyleguję...
a tego czasu nie za wiele...wiadomo...
.....
a wakacje...były były...ale się utleniły...w jesień zamieniły...

BEFORE........





AFTER........


piątek, 19 września 2014

..bajki..ulubione...

nie pokonany, wiecznie żywy, ulubiony, ukochany Kubuś Puchatek !
i choć bajek oglądamy, wiele, przeróżnych, i Dory i Diego, i Piraci, i Bolki i Lolki, Reksia i Myszki...
to jednak przy żadnej z tych bajek moje dziecko nie śmieje się tyle razy i to na głos, jak przy Kubusiu Puchatku. Tym zwykłym, nie komputerowym, na dobranoc oglądanym a potem czytanym...
i ciągle się nie nudzi, zawsze śmieszy i ciekawi. Ten Mały Miś o małym rozumku o miłości do miodu i przyjaciół...

książek u nas też wiele. i nowe i stare. i kupione i odziedziczone...z tekstami bardziej lub mniej fajnymi, mądrymi....
to jednak Kubuś zawsze najchętniej wybierany, czytany, słuchany...
i tyle radości sprawia.
bohater ulubiony....ukochany...
i choć nawet te kolory do mnie nie przemawiają, te dekoracje kubusiowe nazwijmy je, ta czerwień i żółć..staram się je tonować ale zabronić nie mogę.... skoro ukochana poduszka z Kubusiem właśnie, za 10zł w biedronce kupiona ,,najważniejsza do spania jest... po omacku szukana i przytulana...


wtorek, 2 września 2014

...pustka...

no jak Boga kocham!
..pierwsze dni przedszkola za nami. Nic wielkiego. Tysiące, jak nie miliony dzieci uczęszcza do przedszkola. W różnym wieku, o różnych porach. A jednak. Pustka taka nieopisana....
...i nie ma płaczu żadnego, lamentu jakiegoś, marudzenia, że ja nie chcę, nie lubię, ....
to tylko ze mną coś nie tak. On się cieszy...polubił, nie płacze, odważny jest !
to tylko mamie coś się poprzestawiało. a może wcale nie poprzestawiało. No nie potrafię się oswoić, że go nie ma, na tyle godzin, że z jednym dzieckiem w domu, jak pusto...Ona też chodzi bez celu, nie gada tyle.. dopiero jak brat wraca to się ożywia!
Cztery lata.. ile to miesięcy? 48 słyszę nad uchem... ile tygodni, dni, godzin.. spędzonych razem. Nie mówię, że zawsze twórczo, intensywnie, kreatywnie. Ale razem. Nie raz nam telewizor pół dnia zajmował. Ale razem. Do sklepu, na spacer, gotowanie razem, odkurzanie razem... odwiedziny razem.
I wszystko to ząbkowanie, raczkowanie, chodzenie, skakanie, jazda na rowerze, słowo pierwsze, kolano zdarte pierwsze i nie ostatnie, i ząb wybity i szpital jeden i drugi i trzeci nawet ! i budzenie się w nocy, a potem nie budzenie się całą noc, i wakacje pierwsze i święta pierwsze, i roraty i choinki strojenie i pierników pieczenie
no wszystko wiadomo, każda mama wie. I miłość i złość, cierpliwość i jej brak.
A teraz co... on tam, my tu. On zadowolony, my niekoniecznie.
Przecież mógł z nami tu jeszcze być, praca nas żadna nie goni. Ale tak "trzeba" przecież ! tam dzieci, grupa, samodzielność. Potem będzie odstawał od innych.. a lepiej tam, rozwinie się, nauczy się, ,,,,
Ciężko tą pępowinę uciąć.! że już nie tylko z mamą, że sam potrafię i odnajduję się powoli w świecie.
A mamie płakać się chce, tylko z czego? z dumy czy smutku ? z podziwu czy tęsknoty? wszystko razem wzięte do worka wrzucone, zmieszane i wstrząśnięte !
Tak musi być, Taki świat. A co to będzie jak szkoła się zacznie, jak studia w innym mieście !
do wszystkiego widocznie trzeba dorosnąć. I chyba mój czteroletni synek lepiej dojrzał do wieku przedszkolnego niż mamusia.
Nic po sobie nie pokazuję, cieszę się z nim. Ale w środku gdzieś tam głęboko "ucisk w dołku" ogromny !
takie miałam plany, że jak do przedszkola on pójdzie to się wreszcie za porządki wezmę ! wszystko pomyję, poukładam, posegreguje, tam i siam pojadę...
a póki co to bałagan tylko szerokim łukiem omijam, udaję, że go nie widzę, popijam kawę, błąkam się.. i odliczam czy już mogę wsiąść w auto i pojechać...

jeszcze nie raz nas pewnie zaboli, ukłuje, zdziwimy się, że mamusia nie zawsze syneczkowi potrzebna:)
muszę chyba iść do sklepu po farbę i wałek i przemalować to i owo, żeby czas pustki zabić, oswoić...









pozdrawiam wszystkie mamy przedszkolno przestraszone, nie oswojone :)