piątek, 21 kwietnia 2017

...przeleciało...

kiedy to przeleciało chciałoby się zapytać? kiedy? te wszystkie miesiące jesienne i zimowe. te wszystkie pomysły na nowego posta w głowie ułożone a nigdzie nie zamieszczone. gdzie ten post o romantycznym weekendzie w gorach z okazji rocznicy ślubu, który to (weekend nie ślub) zakończył sie tak szybko jak się zaczął bo już po słowach pani recepcjonistki - nie mam państwa rezerwacji, nastąpiła pomyłka, apartament zajęty - .. kiedy to przeleciało ten adwent, roraty, pierniczki, choinki, płatki śniegi i szaleństwa na śniegu?nowy rok ze swoimi postanowieniami nigdy nie zrealizowanymi? diety cud i ćwiczenia które już na pewno od przyszłego tygodnia? gdzie się pytam zapodział ten czas gdy me niemowlę maleńkie spało przez ponad połowę doby a teraz zęby już ma, śmiga po domu i wynajduje drobinki kurzu i śmieci a na dodatek rączka potrafi pokazać a buzią powiedzieć "Ty Ty"? gdzie? kiedy te dzieci urosły jak grzyby po deszczu gdzie dżinsy za krótkie, sukienki co pupy nie zakrywają a włosy tyłeczka sięgają? gdzie to przeleciało jak ten synek co taki maleńki był wyrósł tak nagle, czytać potrafi i pisać próbuje....
mogłabym tak wyliczać w nieskończoność, ale to wszystko co się wydarzyło było tu z nami. tu i teraz a nawet tam i wtedy, wszystko to widzieliśmy, doświadczaliśmy i cieszyliśmy się tym. nie starczyło tylko czasu, zapału i chęci by to wszystko opisać i utrwalić. Pamiętam dobrze pomysł na tego posta jesiennego, gdzie piękne zdjęcia liści były, dzieci w lesie brykające, mała w wózku pośród liści uśpiona, a potem post o tym nieszczęsnym weekendzie w górach, z trójką dzieci, zapakowani po brzegi, z chorobą wiszącą w powietrzu, gdzie tylko klamkę pocałowaliśmy i z powrotem do domu pojechaliśmy,,,
a tu już pisanki dawno zjedzone, potłuczone, kwiecień plecień co przeplata trochę zimy trochę lata,,
majówka za pasem,,,,
eh życie, gna do przodu nikogo o zgodę nie pytając,,, dzieci rosną, dorośleją ,,, to tylko my w miejscu stoimy prawda? :)







czwartek, 20 października 2016

..już prawie byłam z siebie dumna...

..ale wróćmy najpierw do tego jak jakiś czas temu, krótki czas, zobaczyłam na fejsbuku taki mem z kobieta i z takimi dymkami - jak to jest, że cały dzień siedzisz w domu a ciągle jest bałagan , a drugi dymek mówił " jak to jest że cały dzień pracujesz, a nie jesteśmy bogaci "
tak mnie to rozbawiło, że tkwi w mojej głowie po dziś dzień, ciągle i ciągle przypomina on mi się kiedy sprzątam ,układam coś , a po południu i kolejnego ranka wszystko wygląda dokładnie tak jak przed składaniem itd....
marzy mi się szczerze taki dzień, że wstaję rano jak zwykle ( niekoniecznie wyspana - to szczyt marzeń przy mojej niemowlęcej istotce) odwożę dzieciaczki do przedszkola po czym wracam i kładę się z powrotem pod kołderkę z moim maleństwem potem w czystym posprzątanym pokoju pije sobie kawę i bawię się z malutką, gaworzymy sobie, oglądamy zabawki, nosimy się i przytulamy, potem gotuję obiad w czystej kuchni, ide po dzieci, wracamy, gramy w gry bawimy się. Takie marzenia, eh.
a tu rzeczywistość puka i nie daje spać.
ale dzis w ten deszczowy ponury okropny jesienny mglisty poranek,, po odstawieniu dzieciaczkow do przedszkoli (tak, ,dwóch różnych eh!) postanowiłam rzeczywistości zrobić psikusa na nic nie zważając, i mając jednocześnie na uwadze.że minionej nocy naprawdę nie wiele spalam. po prostu poszłam i się bezczelnie z moją coreczka położyłam pod ciepłą kołderke och jak było błogo! wreszcie!
po takiej solidnej drzemce,, zdażyłam poodkurzac, zetrzeć kurze, wstawić suche licie (!) do wazonu, pogaworzyć z moją córeczką, wypakować zmywarkę, zapakować brudami, zetrzeć z blatu, obrać ziemniaki, ulepić kotlety mielone, umyć sałatę, nakarmić dziecko, ukołysać dziecko, a jeszcze nawet ba! ponieważ spodziewamy się dziś bardzo miłego gościa, pomyślałam ze upieke szybkie i sprawdzone i przez wszystkich lubiane ciasto jogurtowe. pyk wlaczam piekarnik, pyk maka, jajka, jogurt, pyk pyk, jeszcz nawet odrobine soku z pomaranczym dodalam by nadac arotmatu, wszystko szybko pyk pyk ( a obiad juz na mnie czekał na talerzu i stygl) zamieszuje, do foremki przekladam, do piekarniczka o jak szybko fajnie bedzie dobre do cieplej herbatki z cytryna,,, a obiad tam stygnie, dziecko spi (jeszcxze!)) szybkie sprzatanie po pieczeniu, olej tam, miska tam, maka tam... i ta mąka własnie to sprawiła ! że już już prawie byłam z siebie trochę dumna, ze i sie troszke wyspałam i dziecku pośpiewałam i obiad wreszcie normalny ugotowalam i jeszcze ciasto,,, ! bo ta mąka prosze ja was była przeterminowana !!!! .......
a ciasto juz w goracym piekarniku,,, pierwsza mysl a co tam nic pewnie nie bedzie, ale jednak niepokój zasiany,,,, potem mysle ze przezciez to zboze z którego zrobiona to raz na polu roslo w tym samym czasie skoszone, zmielone itd.. to jest w ogole jakis termin przydatnosci? hmm..ale jednak niepokój, nawet dr google mi powiedzial ze jakas tam belgijska agencja uznala ze maka to i rok po uplywie terminu jest dobra...
hmmm
wywalic czy upiec i zjesc?

także tego .. kobieto mato nie bądz z siebie za szybko dumna bo psikusy tylko czekaja :)
jesli kogo brzuch jutro rozboli to wiadomo bedzie z czego.. :)
 ps. pomysl na dekorację jesienna zgapiony od Jadzi :) dzieki ! :D
pozdrawiam:)

czwartek, 22 września 2016

..jak makaron..

...tak długo, a może nawet bardziej, więcej, dłuuuużej ciągnie się ta moja nieplanowana, nie ogłaszana wszem i wobec przerwa !... konkretnych powodów brak, kilka banalnych jak brak weny, zapału, pomysłu czasem i sił...
ile tutaj nie pisałam? rok !? jeden długi rok? gdzie on uciekł? pojęcia nie mam. Gdzieś się tu przemknął między nami, między tymi dniami co się same działy. Dni te różne bywały to fakt! i wcale nie wyolbrzymiając bywały to dni o umieraniu i rodzeniu się. ten rok długi cały (od ostatniego posta mojego) odejściem babci się zaczął a narodzinami naszej córeczki skończył... takie to rzeczy się działy! święta mijały, pory roku się zmieniały, tygodnie ciąży tempa nabierały, wreszcie wiosna nadeszła, a po niej lato... wakacje, narodziny, urodziny, przyjęcia, imprezy wakacje... i po wakacjach.
a więc co by nie mówić dużo, ZMIANY wciąż się działy...

a teraz, dziś, pierwszy dzień Jesieni ! J E S I E N I .... kiedy  ja nawet nie wiem kiedy to lato zlecialo, miedzy pieluszkami, lodami, wyjazdami, tak sobie przeszło niezauważone... ok trochę je widzieliśmy, coś o nim słyszeliśmy, ale mignęło nam o tak ! jak okiem mrugnięcie ! czy to źle? czy smutno? trochę, ale JESIEŃ też może być i jest fajna... wielobarwna, zimno-ciepła, i tego sobie życzmy żebyśmy widzieli i dostrzegali te liście kolorowe, góry wielobarwne, poranki mgliste a południa słoneczne. Nie że tylko deszcze i chmury w koło, ponuro zimno, do bani...

ostatniego posta pisałam o zmianach a wcale nie przeczuwałam, że taka zmiana u nas zajdzie. że jedna osoba odejdzie na zawsze, a druga dopiero się narodzi. jakby jedna drugiej miejsce zrobiła. jakby ta jedna  z drugą w tym domu się nie zmieściła.. ?
nieodgadnione to takie, bez odpowiedzi pozostawione

chciałbym żeby tym razem nie minął rok...



piątek, 9 października 2015

...zmiany... są dobre ?

Czasami w życiu zachodzą zmiany. Jednych bardzo pragniemy i wyczekujemy, o innych wolimy nie myśleć. Udajemy, że nie nadchodzą. Ale jednak nadchodzą. Zmiany są różne, małe i duże, poważne i błahe.....
Począwszy od zmiany fryzury, makijażu, zawartości szafy. Można zmienić cukier biały na trzcinowy, kawę rozpuszczalną na świeżo mieloną, herbatę zwykłą na ekologiczną. Zmieniamy chłopaka, dziewczynę, stan cywilny, miejsce zamieszkania. Swoje nastawienie do świata i ludzi. Pracę wreszcie można rzucić w cholerę i zmienić. I tak wymieniać można bez liku. Wszystkie te zmiany mają wspólny mianownik. Obawa. Strach. Niepewność. A im bliżej do nich tym bardziej chcielibyśmy się wycofać, zrezygnować, pozostać przy starym i znanym.
Tak też było u nas w związku ze zmianą przedszkola. Rok temu nie dostaliśmy się do tego obok nas, ale do sąsiedniej miejscowości. Wtedy też się obawialiśmy bo nie byliśmy "u siebie". Poszliśmy i pokochaliśmy to miejsce od 1-szego dnia. Ciepłe, przytulne, cudowne miejsce. Jak w domu. Takim pachnącym obiadem i wypełnionym dziecięcym śmiechem..
Wielkim krokami zbliżał się koniec roku szkolnego i czas decyzji co dalej. Zostajemy czy zmieniamy. ZOSTAJEMY  krzyczało serce !! ZMIENIAMY podpowiadał rozsądek i nauczyciele. Że to zerówka, koledzy ci co już do szkoły pójdą, a jeszcze potrzeba grupy integracyjnej, lepsza fachowa pomoc. Och.
Koniec końców zmieniliśmy. I się zaczęła. Lawina obaw, lęków i narzekań (choć jeszcze nie było na co). Porównywania i wytykania palcami co jest gorsze, mniej fajne. I w ogóle a nic nie poparte sprawdzonymi argumentami. Strach ma wielkie oczy.
W tym roku posłaliśmy już dwójkę dzieci do przedszkola. Z tym że jeden przedszkolak to ten co przechodził zmianę, a druga przedszkolaczka dopiero zaczynała swoją przygodę ze światem zewnętrznym. Tu nie było obaw. Bo każde miejsce tak czy siak byłoby nowe.
Minął miesiąc i obawy poszły w kąt. Choć tamto miejsce, na zawsze zostanie w naszych sercach jako to pierwsze, macierzyste, ukochane, najlepsze. To dzieciaki polubiły to miejsce od razu , a na pytanie jak w przedszkolu odpowiadają - no super !

Tak więc zmiany są dobre. A przynajmniej nie zawsze takie złe. Zmiany są potrzebne. Można się do nich przyzwyczaić i z nimi oswoić. Najważniejsze myślę to nie nastawiać się od razu na NIE.

A na zakończenie, mały załącznik z ostatniego wydarzenia przedszkolnego jakim było "święto pieczonego kartofla".  :) na którym miałam przyjemność przyjrzeć się dzieciaczkom z bliska :)










piątek, 7 sierpnia 2015

bilans upałów

a podobno to nie koniec a dopiero środek upałów! taki, że końca nie widać.... w efekcie upałów mamy w domu darmową saunę tudzież piekarnik bez krzty powiewu... mamy duszności i hercklekoty (:D), mamy wreszcie stopy pozdzierane od biegania boso po podwórku i ulicy, mamy bąble od komarów, potówki na szyjach, aż wreszcie w efekcie tropikalnych upałów mamy zmiany na oskrzelach, mokry kaszel i antybiotyk.
Upałom już serdecznie podziękujemy,, chłodku trochę chcemy. Kto powiedział, że temperatura w okolicach 24 stopni to nie upał?:)

Macie też tak dość jak ja, czy jednak rozkoszujecie się darami nieba? Drink z lodem i basenik przez dzień cały?:)

ps. ma ktoś wynająć klimatyzowane pomieszczenie idealne do spania?? :)

Litości !

coś na ochłodę...  :)


poniedziałek, 27 lipca 2015

wakacje

chociaż wakacje w pełni to ja już troszkę zdążyłam zapomnieć jak to było na "naszych" wakacjach, tych poza domem, daleko, nad morzem... choć udało się w stu procentach bo pogoda dopisała jak malowana!
słoneczko, lekki wiaterek ,ani kropli deszczu, a w drugiej połowie to już nawet za ciepło ! chyba się starzeję, albo po prostu zmieniam, ale upały i leżenie na plaży nie relaksuje mnie tak jak kiedyś. Ale za to dzieciaki miały taką frajdę, a ja miałam radość z patrzenia na nich i bycia świadkiem ich radości. Jak nie wiele trzeba. Piasek, woda, fale.:)

czwartek, 25 czerwca 2015

czereśniowe love :)

...ruch w sąsiedztwie,,. jeden sąsiad od drugiego drabinę pożycza bo tamten ma dłuższa, tamten stabilniejszą a tamten całkiem jeszcze taką starusienką . Życie przeniosło się na podwórka... ruch i gwar, pies szczeka, koty miauczą, wróble ćwierkają, gołębie gruchają dzieci brykają ! tamten na drzewie, ten wyżej, ten z daszku, ten na gałęzi, ten na drabinie, Hej hej wołają z jednego drzewa do drugiego za sąsiednim płotem.
Przyjaciele się zjeżdżają, siostry, bracia, bliżsi i dalsi krewni i znajomi. Czereśnia w pełni. Owoc wydala, pięknie go przybrała, zarumieniły się, poczerniały, do nieustannego zrywania namawiały.
I tak się rzecz dzieje, dary wsi... dary natury. Smacznego !:)