czwartek, 9 października 2014

..nie mogę...

no ja nie mogę ! ileż można, ścierać, przekładać, układać, wieszać, myć, załadować, wyłączyć a potem wypakować do szafek pochować, nowe załadować! patelnie wyszorować ręcznie, osuszyć. piec wyczyścić co przecież po ugotowaniu obiadu będzie wyglądał tak samo? łóżka ścielić i rozścielać! narzuty na kanapie poprawiać, dziesięć razy dziennie bo pokrzywione tak irytują ! i tak w kółko jedno i to samo. a efektów nie widać ! nosz kurde nie widać !
czy kiedyś nastanie taki dzień, że obudzę się rano w czystym domu? ale tak zupełnie czystym co pachnie czystością i porządkiem z każdego kąta, z szafek, szafek, szuflad i podłóg. i będę mogła zrobić sobie kawę nie omijając przy tym sterty naczyń czekających na swoją kolej w zmywarce.
a pranie Jezusie kochany ! ileż tego prania. koniec kropka więcej ciuchów nie kupuje! żadnych tam szmateksów, promocji i wyprzedaży kuszących. nie kupuje koniec kropka. nikt goły nie chodzi. a ciuchy się walają...ale jak zajrzę do mojej szafy. o zgrozo! no trzeba coś kupić....
a te pranie wciąż się mnoży i mnoży. rozrasta się tak, że za chwilę go już nie ogarnę. ciągle tylko włączać pralkę, rozwieszać pranie, a potem składać to pranie, układać na półki każdemu z osobna na każdą z osobna. tu sweterki tam koszulki tu spodnie tam spódnice. i skarpety. łączyć je w pary.
no nie mogę dziś mnie to przerosło. i remont. ten remont niby skończony, ale jakby jeszcze nie skończony. tapetę wreszcie na ten jeden kawałek ściany zamówmy. omijać muszę i to szerokim łukiem te wszystkie puszki i wiadra, te młotki, wiertarki, gwoździe i wkrętarki. te listwy co się walają, a ściany się przecież trzymać mają.
wysiadam. poważnie.
na włosy swoje to już lepiej nie patrze, zero połysku, ..paznokcie, o ja cię proszę. wstyd pokazać.
matka polka dziś zmęczona. wypalona.
chyba się zgłoszę do Perfekcyjnej Pani Domu...
ale wtedy wyjdzie na to samo i tak będę musiala wszystko to sama posprzątać...

eh............

pójdę lepiej podłogę umyć umysł przewietrzyć. trochę się ze szmatą wyżyć.

i jak tu się nie przejmować rzeczami takimi banalnymi, codziennymi, ziemskimi błahymi....
 tam gdzieś takie tragedie ludzi przeżywają....matki tracą...co by te matki pewnie wszystko oddały, żeby z tą szmatą polatać i na tę codzienność ponarzekać...

nie narzekam więc. głowa do góry! bałaganie ty kochany ! chyba się do Ciebie przyzwyczaić muszę...choć ciężko tak..

marzy mi się tak poranek. albo nie, lepiej dopołudnie. dziesiąta tak powiedzmy...budzę się w pachnącej pościeli, co to ją wczoraj tak pięknie wyprasowałam... włosy pachną i pięknie się układają,,,paznokcie jakie pięknie chyba ktoś się nimi zajął... kawa pachnie już od progu sypialni... zero kurzu, brudu. nic, zapach. poranny zapach czystego domu. dzieci, o moje kochane jak pięknie się bawią., ..śniadania się nie domagają...na stole śniadanko, obrus czysty, kwiaty świeże....mmmmmm


marzę więc jestem...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz