poniedziałek, 30 czerwca 2014

...Dwa tygodnie na miłość...

Dwa tygodnie, szesnaście dni, trzysta osiemdziesiąt cztery godziny bez obmyślania co ugotować na obiad, bez kupowania ziemniaków, marchewki, kapusty, buraków, bez wymyślania jakie mięso dziś przygotować, bez obierania ziemniaków i włoszczyzny na zupę, bez włączania pralki, rozwieszania prania, składania prania, prasowania prania. Dwa tygodnie bez zmywania naczyń, załadowywania zmywarki i opróżniania zmywarki. Dwa tygodnie bez zrywania się z łóżka o świcie. Bez pośpiesznego prysznica i włosów do końca nie spłukanych...
Dwa tygodnie, szesnaście dni, trzysta osiemdziesiąt cztery godziny, na rozmowy niespieszne, na śmiechy
 i żarty, na spacery długie i krótkie, całą rodziną i tylko we dwoje. Na rozmowy poważne o życiu, wyborach, wychowaniu, dorastaniu, relacjach. Na rozmowy o rzeczach błahych, ulotnych. Na czas z mężem od świtu do nocy, na układania puzzli z dziećmi, na plac zabaw przez pół dnia,. Czas na powolne chodzenie po sklepach, oglądanie jednej rzeczy kilka razy. Czas na płynięcie statkiem, podziwianie widoków, mew krążących tuż obok. To był piękny czas! Czas spotkań. Czas na miłość. Małżeńską, rodzicielską, braterską, miłość wnucząt do dziadków i dziadków do wnucząt. Dobry czas.! Dziękuje.







2 komentarze:

  1. Jeszcze raz dziękuję za przemiłą wizytę..! I gratuluję wakacji - największe wrażenie zrobiło na mnie dwa tygodnie bez prania ;-)
    Życzę dalej cudownego, tak przyjemnie zaczętego lata!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) pranie oczywiście jakieś się zdarzyło ale nie ja włączałam pralkę i nie ja je potem wywieszałam :) taki luksus! :D

      Usuń