wtorek, 8 lipca 2014

..Towarzysz..

...poranek, wczesny poranek, jedyna chwila w ciągu całego dnia kiedy do domu wpada chłodne powietrze. Firanka lekko powiewa, kogut pieje..wiaterek wieje... otwieram niespiesznie jedno oko...potem drugie ..dzieci śpią (niemożliwe!)...rozglądam się uważnie, ostrożnie, może nie zauważy, że już nie śpię.
O nie! nadal tu jest !! nie zniknął nie poszedł sobie. Nie udało się! On nadal tu jest - BAŁAGAN !
Mój najwierniejszy towarzysz każdego dnia, wierniejszy chyba od psa bo i pies czasem sobie gdzieś pójdzie we własny kąt... a On nie ! gdzież by tam! zawsze przy mnie! jak wróg i przyjaciel w jednym! no nie mogę się go pozbyć. A staram się każdego dnia (no prawie. bo czasem sobie odpuszczę, oleję itd). Od rana od bladego świtu staram się żeby go nie było, bardzo tego pragnę! żeby tak łazienka co ją wczoraj wyszorowałam wypsikałam wypucowałam, żeby tak została np do jutra. a nie od razu stera ubrań co przed kąpielą pośpiesznie rzucona, żeby tak te zabawki się wszędzie nie walały, płyny otwarte..żeby te pranie z tej suszarki to samo się poskładało, a najlepiej wyprasowało i do szafy schowało. Ale nie gdzie tam. A tak lubię prasować,.. tylko kiedy? jak upał 30 stopni a w domu sauna!?
żeby tak w tym pokoju na tej kanapie to nie było jednak okruszek a plamy same się sprały.,..żeby ten dywan jasny jaśniutki był taki  przez cały czas nie tylko dzień po wypraniu...
Kuchnia, o kuchni lepiej nie wspominać. to Jego ulubiony kąt ! ile tam razy sprzątam to już nie zliczę. Ledwo mam czysto żeby oko nacieszyć może fotkę jakąś pstryknąć, to za moment już na dobre jest. Leży wszędzie, panoszy się, jakby u siebie Był ! phi !
Bałagan ! to chyba jemu poświęcam najwięcej swojego czasu i energii. więcej czasem chyba niż dzieciom. Mamo narysuj mi domek - nie mogę sprzątam.,! i tak w koło.
czy jest jakiś poradnik, podręcznik jak się go pozbyć skutecznie?
Czy raczej oswoić się z tym,że on zawsze będzie? Czy może trzeba noce zarywać, komputera nie otwierać...? no nie wiem!
już nawet całymi dniami na dworze przecież siedzimy. A to on wtedy dopiero szaleje, pokazuje na co go stać. Lepiej samego nie zostawiać.
Och i tak w kółko. Każdego dnia. Gdyby tak te dzieci na kolonie już mogły jechać albo do babci chociaż dalej niż piętro niżej, może wtedy jakoś byśmy dali radę się przygotować do walki. Grunt przygotować...tzw backstage..
Ręce mi opadają. Sposobu nie znajduję. Sama z tym walczę i przegrywam. Ale się nie poddaję. Może się kiedyś obudzę i jego już nie będzie? a tylko zapach umytych podłóg, ciętych kwiatów w wazonie i świeżo parzonej kawy, z mleczkiem, takiej tylko dla mnie .......





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz